Jeszcze raz nowy film o życiu Steve'a Jobsa przeszedł bez bólu i chwały w kasach amerykańskich kin a zatem w kasie pozostałych krajów świata, jeśli nadejdzie. Po początkowej fali dobrych recenzji na różnych festiwalach filmowych, które miały miejsce we wrześniu, kiedy trafił do kin, osiągnął siódme miejsce brutto dopiero w pierwszy weekend. Według Danny'ego Boyle'a, reżysera filmu, część winy za niskie zainteresowanie tym filmem wśród ogółu społeczeństwa wynika z arogancji, z jaką promował film.
Boyle mówi: „Byliśmy bardzo aroganccy, szybko ogłaszając i udostępniając film”. Pomysł wystawienia filmu tylko na dwa tygodnie przed premierą tylko w kilku kinach 9 października w Nowym Jorku i Los Angeles, gdzie zebrano bardzo dobre wyniki, sprawiło, że pomyślałeś, że film nie będzie hitemale przynajmniej to by pokryło koszty produkcji.
Wstępne prognozy zysku na pierwszy weekend od firmy produkcyjnej Universal Pictures, były od 15 do 19 milionów dolarówAle pierwszy weekend przyniósł tylko 7,3 miliona dolarów, zajmując siódme miejsce w rankingu najbardziej dochodowych, mniej niż połowę najmniej optymistycznych prognoz.
Boyle, podobnie jak firma produkcyjna, polegał na ogromnym odzewie fanów Apple, ale po rozczarowaniu w pierwszy weekend, sytuacja się nie poprawiła wreszcie kilka tygodni temu został wycofany z większości kin, w których był pokazywany, około 2000, a obecnie można go zobaczyć tylko w około 300 salach w całym kraju.